niedziela, 8 października 2017

Czy jest zycie po studiach?

Czy jest zycie po studiach?

Mija miesiac pracy w kolejnej korporacji. Dla jednych jest to szczescie i nobilitacja dla innych powod do wstydu i objaw braku indywidualnosci i ambicji zyciowych. Dla mnie jest sposobem na zarobienie tych kilku groszy za ktore bede mogla sie utrzymac. Nie ukrywam. Jest ciezko. Zwlaszcza dla osob wrazliwych i chcacych dostrzegac w zyciu wiecej niz jedna barwe.
Moje zycie po studiach (choc obrona jeszcze czeka) to nie jest to zycie poukladane i zdrowe ktorego oczekiwalam.  Stoje gdzies na szycie przepasci ktora w zalozeniu miala byc kontynuacja obranej wczesniej drogi.

niedziela, 13 października 2013

do przodu....!

Do przodu do przodu do przodu

Ostatnio zauważyłam u siebie znaczne pogorszenie nastroju. W kilku słowach: Samokrytyka na każdym kroku i lawina krepujących niekoniecznie ulubionych wspomnień. Nie podoba mi się w sobie wiele rzeczy i mam uczucie bezsilności gdy próbuję dokonać jakiś zmian. Wciąż powtarzam te same schematy jakbym była więźniem we własnym domu.
Po głowie chodzi mi szczególnie wspomnienie pracy wakacyjnej, z której zrezygnowałam w połowie sezonu. Nie daje mi żyć, że nie mam dobrego planu na siebie, czuję że nie rozwijam się i tracę lata studiów. Podejmuję w życiu dość drastyczne decyzje np. rezygnacja ze studiów pod koniec pierwszego roku, rozpoczęcie wszystkiego od nowa na innym kierunku. Rezygnacja z pracy w środku sezonu, rezygnacja ze związku który mógłby przerodzić się w coś więcej.. Mam wrażenie, jakby wszelkie decyzje nie były krokiem na przód lecz krokiem w tył, zawsze decyzją była rezygnacja z czegoś, ucieczka i nie było płynnego przejścia do rozpoczęcia nowego etapu. Zapominam o argumentach które mną wtedy kierowały, tracę wiarę w siebie i tym samym grunt pod nogami. We wszystkim widzę tylko negatywną stronę medalu. Nie potrafię wbić do tej pustej głowy, że ten strach i niepewność siebie jest iluzją. Niby wiem czego chcę, chcę być dobrym przyjacielem, chcę być otwarta na ludzi, chcę wierzyć w swoje sukcesy i w innych ludzi, chcę być mądra i żyć zgodnie ze sobą. Chcę być silna. Jednak to czego pragnę jest zawsze zbyt oddalonym ode mnie obiektem, droga wydaje się długa kręta, a ja nie posiadam mapy. Gubię się za każdym razem, aż w końcu zapominam do czego dążę.
Mam wielką potrzebę zrobienia czegoś porządnie od początku do końca, uzyskać konkretne widoczne efekty i poczuć z tego satysfakcje.

środa, 25 kwietnia 2012

myśli z głów


Czas coś zmienić w życiu. Wiele już się zmieniło, taka kolej rzeczy. Jednak czlowiek ma to do siebie, nie  lubi się zatrzymywać. Pragnienia rodzą kolejne pragnienia..... Jestem na etapie szukania jakiegoś środka wyrazu. Żeby wykrzyczeć z siebie całą siebie, wyrzucić to wrażenie o  świecie które buduję wokół. Zbiliża się egzamin z historii administracji już za dwa dni. Jutro będzie kolokwium z badan marketingowych, a dziś mam już za sobą niezaliczoną statystykę opisową, w takim natłoku zaczytam wariować. Stad ta ogromna ochota na wyładowanie. Gdyby tak można wykrzyczeć z siebie siebie. Ciężar zrzucić. W końcu robić to na co ma się ochotę. Tworzyć swoją rzeczywistość wedle oczekiwań. Tak można, więc skąd ten opór. Wszystko dzieje się taks zybko i mechanicznie. Co chwile łapie się na tym, że odmawiam sobie wielu prostych rzeczy/przyjemności z zasady. Zgubiło się elastyczne myślenie. Może przez te studia... nudne i nietrafione. Może dlatego, że nie wierzyłam w to ze jednak można zmienic sie. Oraz w to ze jednak potrafię bardzo dużo. Przetrwać stworzyć.

Początek jest jednocześnie końcem. Ja i to co chce żeby bylo już jest teraz. Nie ma dystansu pomiędzy dzisiaj a jutrem. pomiędzy złym i dobrym. ... . . amen:D

sobota, 28 stycznia 2012

w przerwie


Cały dzień obijam się niemiłosiernie. Obejrzałam prawie wszystkie sezony Scrubs. Wyleczyłam kaca, uratowałam spalony garnek, myślałam nad swoim życiem.. porażką. W końcu o godzinie 19 stwierdziłam, że czas liznąć wiedzy. Jest już dawno po 21, jeszcze nie skosztowałam ani grama tej przyjemności jaka jest nauka historii Administracji.

Chcę rzucić studia. Ale okazuje się, że wcale nie jest to łatwa decyzja. Rozmawialam o tym chyba już ze wszystkimi. Rodziną, Osobami z którymi mam kontakt tylko online, osobami z baru których nie znam, i nigdy nie poznam…. Wspolokatorkami. Pozostaje mi udaać się do księdza.
Doradzają zostać. Skończyć chociaż ten rok żeby nie zaprzepaścić tych miesięcy które spędziłam w Toruniu, i pieniędzy które topią się w zastraszającym tempie.
Postanowiłam zostać. Żeby zostać musze zaliczyć sesje która już się niestety zaczęła. Przede wszystko zaliczyć przedmioty z Administracji.
Nie można podjąć „dobrze” decyzji. Nie wiesz czy decyzja która wydawała się najwłaściwsza wpłynie pozytywnie na przyszłe życie. Wszystko jest niepewne. Może okazać się, że za długo wstrzymuje się z podejmowaniem jakichkolwiek kroków. Z obawy przed tym, że coś może się nie powieść. I takim sposobem moje życie, rzeczywistość jest tak szara… przewidywalna. Szablonowa, przeciętna. Nudna. Jednym słowem. Brak w niej gwałtownych zmian, spontaniczności. Brakuje mi tego jak cholera. Czuje się jak warzywo… czas coś zmienić.

środa, 11 maja 2011

tworzywo sztuczne

nie wiem w sumie co napisałam haha jakiś półprodukt wyobraźni, ale skoro to mój blog więc opublikuję tą garstkę słów. Niech ma swoje miejsce:D

cztery strony życia

przeszłość teraźniejszość przyszłość, a w centrum nasze ego. Jak pilot tej przedziwnej maszyny. Można również wyodrębnić piaty element życia. Duch będący tłem wszystkiego i integrujący wszystkie składniki w jednej całości. w Istocie jaka my jesteśmy.

przeszłość

jest czymś co zbyt często zasłania mi oczy. zastanawiam się po co mi przeszłość. dlaczego tak często w mojej głowie pojawiają się obrazy sprzed nawet 10 lat. Obraz  domu mojej koleżanki, albo obraz drogi. skrawki snu będące kiedyś prawdziwym życiem. będące kiedyś tu i teraz. czasem pewne sytuacje z przeszłości podpowiadają mi jak mam się zachowywać. dostarczają mi informacji o sobie samej. czasami tak się nienawidzę za to ze popełniłam jakiś błąd ze teraz uważam się za osobę niegodna czegokolwiek. to wydarzenie a raczej wspomnienie o wydarzeniu gnieździ się we mnie i często daje znać o sobie. czasami przeszłość ostrzega mnie. doświadczenia jakie nabyłam pozwalają uniknąć niebezpiecznych sytuacji. przeszłość ma wiele plusów i minusów.

ale czasem jest zbyt ciężka. trudno nosić na sobie cały ten bagaż wspomnień i informacji o sobie. chciałabym zatrzymać tylko te najważniejsze rzeczy, doświadczenia, piękne wspomnienia itp. aby podroż była przyjemna
w gruncie rzeczy wydaje mi się ze tak powinno być. każdy człowiek powinien uczyć sie na błędach a nie rozpamiętywać

teraźniejszość


jest momentem, abstrakcja, pojęciem. wyrazem składającym się z kilkunastu liter ot co. wszystko to co subiektywnie odbieram  zmysłami. hm. powinno być czymś co jest krystaliczne w swej formie nie naładowane żadnymi iluzjami. np nie powinnam myśleć o tym, ze za chwile muszę robić to i tamto, albo myśleć o tym co było wczoraj i odtwarzać ten film dziesiątki razy, albo bać się jutra. zanurzać się w myślach topić się zapominać ze jestem teraz o wszystko sie wydarzy teraz nie można tego cofnąć. spektakl na żywo!! po co jest teraźniejszość? przeszłość jest dla teraźniejszości, teraźniejszość jest dla przyszłości?

przyszlosc

 jest tworem niematerialnym, ale zywym jak wszystko dookola. Na jej rpzykladzie mozna zauwazyc jak dziala mechanizm swiata energetycznego. Nie mozna tego dotknac posmakowac, ale to jest.. gdzies tam w przestrzeni i za chwile ukaze sie jakoo terazniejszosc cos co bedziemy wchlaniac wszystkimi zmyslami. przyszlosc jest ciagla szansa jaka dostajemy jest nadzieja... jest czasem utopia naszego zycia. przyszlosc zawsze sie dokona, tak jak zrodzi ja terazniejszosc i tak jak terazniejszosc zrodzila przeszlosc....
czasem wkladamy w przeszlosc obawy. Patzymy na nią ze strachem... ktory objawia sie pozniej tak jak zaplanowalismy.



Ego jest .... instrumentem naszej jazni. choruje. skupia się na destrukcji a nie na tworzeniu. Wydaje mi sie ze tworzenie jest jego pasją a nie odwrotnie. Dlaczego wiec choruje. Chorujac zaraza nasza przeszlosc terazniejszosc i przyszlosc. Karmian lekami obawami goniac za iluzja za dziwnymi idealami.

duch jest tlem. nazwalam go tlem zeby bylo wiadomo iz nie tracimy go nie gubimy go. zawsze jest w kazdym moemncie i miejscu. czasami tylko, ego ignoruje skupiajac sie na rzeczach bardziej przyziemnych. dusza daje poczucie jednosci sily i zaufania do wszystkiego. do przyszlosci przeszlosci i teraz. pozwala nam poczuc spokoj ktorego tak bardzo potrzebujemy. Którym chcianym byc otoczona w kazdym moemncie wedrowki.

poniedziałek, 2 maja 2011

Lucid Dream

Wracając do domu tą samą drogą co zawsze, mijając te same drzewa co zwykle,  w jednej chwili osłupiałam, zdziwiłam się niesamowicie. Mianowicie :D Zauważyłam w końcu co mijam. czego nie zauważałam nigdy wcześniej, chociaż przechodzę średnio dwa razy ta drogą,  przez wiele lat.... .
Stanęłam w miejscu by rozejrzeć się dokładniej. Pomyślałam, może to sen? Barwy, intensywność kolorów zieleni żółci bieli, powietrze nasycone jakimś pięknym zapachem.  Coś tam kwitło. Nie wiem co to było.Otoczenie oddziaływało na moje wszystkie zmysły. Ciepły wiatr, może to rpzesada, ale wręcz głaskał  skórę. ha ha. To było dosłownie jak Lucid Dream. Wszystko jakoś ze sobą współgrało. Było nieziemskie.

Najdziwniejsze jest to, że pierwszy raz zdarzyło mi się mieć tak silne uczucie piękna w sobie, widząc miejsce do którego przywykłam. Które stało się jakaś szarą codziennością. Do dziś.

W końcu przechodząc tamtędy nie myślałam o tym co za chwilę muszę zrobić, co mnie spotkało itp itd.  Introwertyzm ustał na moment :D. W sumie wystarczyło tylko otworzyć oczy tak jak otwiera się oczy codziennie rano.

http://www.youtube.com/watch?v=Vu_GyfW_AhI&feature=related

zrobiło się wyraźniej :D

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Grunt pod szczęśliwe życie

Ostatnio zadałam sobie pytanie, czy moja szklanka wypełniona cieczą ( :D ) jest do połowy pełna, czy do połowy pusta. Szklanka mleka jest do połowy pełna - nie lubię mleka, szklanka soku pomarańczowego - do połowy pusta! :(( uwielbiam sok. Złe rzeczy wyolbrzymiam, dobrych zawsze za mało.
 Powinno być odwrotnie.

Czy patrzenie na świat przez pryzmat złych rzeczy. Wytykanie swoich błędów, przywoływanie w pamięci porażek jest motywujące, czy destrukcyjne? Czy uczucie wciąż przemijającej, uciekającej szczęśliwości jest motywujące czy destrukcyjne?



Ostatnimi czasy zaczęłam patrzeć na siebie bardzo krytycznie. Nie wiem w sumie skąd to się wzięło,  alergia która dokucza mi bólami głowy i katarem?, a może nadchodząca matura której wyniki będą decydować o mojej przyszłości? Tak czy siak, chodzę wiecznie wkurzona, tykająca bomba, która za sekundę może wybuchnąć. Jest to męczące, zdaję sobie sprawę, że na własne życzenie psuję pozytyw każdego dnia. Jednak krytycyzm wobec wszystkiego i siebie staje się coraz silniejszy. Z dnia na dzień.rośnie  jak nowotwór złośliwy. Zauważyłam, że momentalnie całe życie stało się jakieś niepełnowartościowe. Nic się nie udaje, nic nie cieszy. Codzienne czynności wykonuję jak maszyna, wg  wcześniej ustalonego programu. Czuję  upadek na dno swojej egzystencji. Jest coraz gorzej niż coraz lepiej. Przyszłość na którą patrze z miejsca pełnego deszczowych, burzowych chmur staje się wręcz tragiczna! Nie chce się w ogole robić kroku na przód. Po co! skoro zaraz strzeli piorun czy też jestem za słaba, jestem ofiarą/

 To nie jest już motywujące, leżę i kwiczę nic nie chce mi się robić.

Co jeśli uwierzę, że los przyniesie same pozytywy. Wszystko ułoży się tak jak ma się ułożyć - dobrze dla mnie i mojego rozwoju. Czuwa nade mną coś, może Bóg, może jakiś Anioł Stróż, może jakaś Opatrzność...
Każde wyzwanie, każda potencjalna przeszkoda jest czynnikiem dzięki któremu staję się coraz silniejsza i bardziej spełniona. Życie to zabawa! ha! Nie lepiej spojrzeć na życie jak na zabawę ? Dlaczego niby mam się smucić rozpamiętywać i z grozą patrzeć w przyszłość? W końcu życie to wielki ocean możliwości gdzie można tworzyć co tylko się chce, zgodnie z własnym sercem i intuicją.  Czy chcę pływać na tym oceanie łódką czy też iść na dno zależy tylko ode mnie. Ja tworze swoje życie. bleble
Od samego pisania tych zdań robi mi się lżej :D Najlepszą Afirmacją jaką mogę podarować z okazji Święta Zmartwychwstania jest

"Życie troszczy się o mnie, każde doświadczenie niesie za sobą pozytywną zmianę "

pozdrawiam.